poniedziałek, 31 października 2011

Foteczki z Niu Jorczku;)

             Tak jak obiecałam zamieszczam troche fot z Niu Jorku. Wkrótce pojawią się również z San Francisco, gdyz dzis odwiedziłam to miaso!!!;) powiem tylko, ze zdecydowanie wybieram San Francisco. Jest naprawde cool!;)

Campus uniwersytecki, gdzie mielismy zajecia

Jedne z zajec;)
 Jako, ze szybko podlapuje nietypowe pomysly, ponizsze zdjecie zostalo zrobione na dachu budynku, ktory widzicie powyzej;) nie wkrecam! Bo skoro nie bylo zadnej tabliczki ze nie mozna tam wchodzic, to chyba znaczy ze mozna, co nie?;)

NY- Manhatan

Time Square


   

sobota, 29 października 2011

Pierwsze dni w U.S

                Pozdroweczka zza oceanu dla wszystkich!!!!;*** Od razu uprzedzam, ze ten post bedzie bez polskich znakow, bo troche nie chce mi sie szukac i zmieniac ustawien na nie moim kompie. Tak wiec dotarlam do Kaliforni i nawet bylam chwile na imprezie halloweenowej! jakis kosmos totalny! takie dekoracje, kostiumy i imprezy to widzialam tylko na amerykanskich filmach! a to naprawde istnieje!! kosmos jakis!;)
              Wypadalo by powiedziec cokolwiek o pobycie w NY.
1. W pokoju bylam z Finlandka i Koreanka;)
2. Nie zdawalam sbie sprawy ze moje imie bedzie jednym z najtrudniejszych do wymowienia dla amerykanow.  Zazwyczaj wymawiaja: Katarzina, Katazina. Masakrunia;P
3. Po tym kampusie uniwersyteckim, gdzie bylismy kilka dni chodza sarny, rozne ptaki i co najlepszewidzialam szopy pracze!!!! na zywo z bliska!! mega!

4. Jedzenie nawet spoko, lepsze niz sie spodziewalam. (na razie nie przytylam) mysle ze nie przytyje bo w Cali raczej sie dba o wyglad, mnostwo sportow sie uprawia, wiec mysle ze bedzie git
5. W NY draznilo mnie to, ze drzwi do kibla otwieraja sie do srodka, odwrotnie niz u nas. a najgorsze bylo te przerwy w drzwiach miedzy kiblami. nie kumam o coo chodzi, nawet jak dzrzwi od kibla sa zamkniete to widac przez szpare kto jest w srodku.
6. Wycieczka po NY byla git, mimo ze zmarzlam na maksa, przemoklam calkowiecie itp. dodam za jakis czas troche zdjec z tamtad. mielismy mega przewodnika- Tonyego, ktory z zawodu jest aktorem;)



Sorry ze taki niechlujny ten post, ale wolalam czymkolwiek sie z wami podzielic, niz sie nie odzywac jeszcze kilka dni. ;***

Mieszkam na wzgorzu, w sumie czuje sie jak w gorach, sa mega piekne widoki. Droga do mojej chaty tez jest iscie gorska, mega zakrety. Rodzina jest spoko, dzieciaki tez, wogole nie traktuja mnie jak obca osobe. Elko

sobota, 22 października 2011

Wyruszać czas

       Dziś jest mój ostatni dzień w domu. (przed wyjazdem oczywiście) Jutro rano jadę do Wawy, a w poniedziałek zacytuję słowa klasyka: SZYBUJEMY OOOOOO ;)

 Najpierw poszybuję do NY


A potem jeszcze z NY do SF (odległość robi wrażenie, muszę przelecieć całą Amerykę)

     
         Dostałam dziś maila od hostów, że jakoś wczoraj mieli trzęsienie ziemii! (takie lekkie, jakoś 4 stopnie chyba) ekstra!! mam nadzieję, że doświadczę również;) Pewnie myślicie, że mam nierówno pod sufitem skoro cieszę się na myśl o trzęsieniu ziemii, ale dla mnie to nowe doświadczenie z nutką adrenalinki;)

            Przypominam również, że od poniedziałku (24.10) mój numer tel. będzie należał (do lutego) do mojego brata, więc jedynie z nim możecie pokonwersować. Jednakże on zastrzegł sobie prawo do przerywania rozmów z dziewczynami 18+ , więc większość moich znajomych nie łapie się na pogawędki z nim. Ze mną pozostaje kontakt fejsbukowy, mejlowy i skajpowy.

         

"To jasne, że już wyruszać czas, 
Gdy świat dał wyraźnie Ci znak.
 Nad głową mieć słońce lub pełno gwiazd,
 By zrozumieć, że życie ma smak."
 
 
See You Later Alligator!!:))) 

wtorek, 18 października 2011

Less than a week

          Tak moi państwo, pozostał niecały tydzień do wylotu. Powiem szczerze, że zaczynam się stresować. Nawet ja mięknę;P Już 3 razy w ostatnich dniach miałam sny dotyczące wyjazdu do Stanów. (oczywiście wszystkie zawierały jakieś katastroficzne wizje). Za pierwszym razem śniła mi się jakby host rodzina, za drugim, że leciałam jakimś dziwnym samolotem ,a za trzecim sytuacje z lotniska (kazali mi tydzień później lecieć, bo jakichś papierów nie miałam). eh...
           Trochę już dygam, ale jeszcze się nie budzę w nocy ze stresu. (ale zapewne ostatniej nocy będę;P)
Wczoraj poleciała do Stanów moja koleżanka z Olsztyna, z tego samego programu jako au pair, już jest w NY. A za tydzień JAAAAAAA!!!!!!!!!!!;))))))))



           Jako, że czasu na Polskiej Ziemii pozostało niewiele, nadszedł czas na pożegnania. Wszyscy są dla mnie mega serdeczni, mnóstwo ciepłych słów ostatnio słyszę;) aż jestem w szoku, ale takim pozytywnym;)
W sobotę miałam pożegnanie z moimi dziewczynami z roku tzw. Siostrami Bezendu;P Zrobiły mi niespodziankę oczywiście!;) Miło, miło;D A oto prezent od nich:

                            Przód                                                                                                Tył

                Za to w niedziele otrzymałam inny mega miły prezent od rodziny;) Fajnie czuć takie wsparcie;)



                Ponadto w ostatnim tygodniu okazało się, iż nie lecę sama! hip hip hurra! Leci ze mną chłopak z Wrocławia i w dodatku również osiedla się blisko San Francisco;) zdecydowanie raźniej lecieć z kimś 10 godzin samolotem niż samemu;)

              Spakowana jeszcze nie jestem, bo ciągle coś dokładam do tej walizki. Mam już kupione dulary;) Prezenty dla host familii prawie też już są. Dla jednej dziewczynki jeszcze nie wiem co kupić.
 
Dla hostów kupiłam: żubrówkę, książkę ,,The most beautiful sites of Poland"- po angolsku of kors, różne cukierki: krówki, michałki, trufle, galaretki w czeko., bombonierkę ,,Solidarności", i mam jeszcze trochę materiałów promocyjnych Olsztyna i regionu. (dzięki Stona;)

Dla Jack'a (6,5) mam: słownik ang-pol z naklejkami, kolorowanke z Kopernikiem, koszulkę z Kopernikiem, długopis ze smyczą biało- czerwony z napisem Polska, czekoladę Wedla, Grześka, Prince polo i trochę cukierków.

Dla JJ (9,5): ???, koszulkę z Kopernikiem, kolczyki 4 pary takich malutkich, czekoladę Wedla, Grzeska, Prince polo, różne cukierki

Dla Carter (11): dziecięcy kalendarz na ścianę, koszulkę z Kopernikiem, kolczyki 4 pary, czekoladę Wedla, Grześka, Prince Polo, różne cukierki
Dla Bianki (była au pair, z którą spędzę pierwsze prawie 3 tyg.) ptasie mleczko Wedla, magnes z bocianem i napisem Polska;)

Koszulka z Kopernikusem


       Chcę wstawić na bloga zegarki z czasem w Polsce i Stanach, oraz  z pogoda w Polsce i Usa, i jeszcze odliczacz czasu. (tak jak na niektórych au pairskich blogach) I nie mogę!!!! niby wszystko robię dobrze, ale ostatecznie nie mogę tego wstawić;( 
Bardzo proszę o pomoc!! Please!;)) Pozdruffka

sobota, 8 października 2011

Różności przedwyjazdowe

      Jakoś przedwczoraj przed południem Pan DHL dostarczył mi moją wizę. Całkiem fajna, ale sami oceńcie;)

         


           Wiem już, że wylatuję z Wawy o 11:55. Przesiadam się w Londynie i stamtąd o 15:05 lecę do Niu Jork Siti;) Do Londynu lecę niestety sama, ale na szczęście zgadałam się na fejsie z dziewczynami i już wiem, że z Londynu lecę z kilkoma Niemkami i Szwedką, więc git;) Jak się zgubimy na lotnisku w NY to chociaż razem;) Obym tylko na londyńskim lotnisku (Heathrow- podobno największym w Europie) jakoś dała sobie radę... Ufam, że będzie dobrze i ogarnę tę przesiadkę;)
        
      

              Ponadto kupiłam walizkę... fioletową!!!;D tylko jest trochę mała i już się zastanawiam jak się zmieszczę, ale nie mogłam wziąć większej, gdyż o ile w British Airlines, którymi lecę do USA mogłabym mieć jeszcze sporo większą, to już w American Airlines, którymi lecę z NY do San Francisco musiałabym dopłacać za nadbagaż 150$, więc nie bardzo. W AA można mieć rejestrowany bagaż tylko 157cm (długość+szerokość+głębokość).

         Wstępną selekcję ubrań i kosmetyków już zaczęłam robić. Kilka rzeczy jeszcze muszę dokupić: przede wszystkim dolary i prezenty dla hostów. Aparat foto już zamówiłam na allegro, powinien być w przyszłym tygodniu. O laptopa się nie muszę martwić i nie muszę się spinać, żeby zaraz po przylocie sobie kupować, gdyż host mom (Janesta) zapewniła mnie, że w moim przyszłym pokoju jest laptop, z którego mogę korzystać cały rok! Jakże wspaniale!;) Mimo wszystko trochę nie chce mi się pakować. (nie dlatego, że nie chcę wyjeżdżać, tylko z czystego lenistwa). Pamiętam jak w dzieciństwie jadąc na obóz chciałam się pakować tydzień wcześniej, a dwa tygodnie przed myślałam co wezmę. I w dodatku sprawiało mi to przyjemność;) Szkoda, że to już minęło;P

Na pożegnanie dzielę się z Wami dobrą nutą!;) Bajo;)



poniedziałek, 3 października 2011

Wizowe opowieści

Dostałam wizę! Udało się! teraz to już pewne, lecę do USA!;))) Mam już nawet plan lotu, wylatuję z Wawy 24.10 o 11:55 i przesiadam się w Londynie.
Co do wizy to cieszę się, że mam to już za sobą, bo mimo wszystko trochę stresu było. A mianowicie...
Do Warszawy pojechałam w niedzielę, mimo że spotkanie miałam umówione na poniedziałek na 10:01. Wolałabym być dzień wcześniej niż się potem stresować czy dojadę na czas, zwłaszcza że miałam się gdzie przekimać (Jadzia, dzięki za gościnę!) Do ambasady dotarłam bez problemu, byłam tam gdzieś o 9:20. Nie brałam ze sobą NIC, prócz niezbędnych dokumentów, biletu autobusowego, legitymacji i pomadki (bo tak mnie nastraszyli, że nie można tam nic wnosić i nie ma gdzie zostawić-nie do końca prawda)  Przed wejściem czekało sporo osób, bo zepsuł się jakiś system i nie mogli nas wpuścić. Po jakimś czasie wpuszczali po kolei, trzeba było pokazać paszport, potem przeszukiwali na bramce, kazali zostawić telefon i płyny. Dalej trzeba było przygotować dokumenty do sprawdzenia. I miałam prawie wszystko dobrze. prawie.... bo okazało się, że powinnam zapłacić 462zł, a zapłaciłam 448zł jak był inny kurs dolara i muszę dopłacić. No spoko, 14zł, nic strasznego, tylko ja przecież nie wzięłam kasy! nic! (wiem, wiem, bez pieniędzy się z domu nie wychodzi- już mi mama powtórzyła z kilka razy) no i musiałam się wracać do mieszkania Jagody, dobrze że to było 10min drogi autobusem. Tym razem wzięłam od niej wszystkie moje rzeczy i ponownie ruszyłam do ambasady. Bez problemu weszłam z torebką i dodatkową torbą. Musiałam zostawić tylko telefon, napój, pendriva i dezodorant. Poszłam dopłacić, ponownie sprawdzili mi dokumenty i zaprowadzili do okienka gdzie dali mi numerek, pobrali odciski palców i musiałam czekać na swoją kolejkę. Faktycznie wygląda to jak na poczcie, wyświetlają się numerki i podchodzi się do wyznaczonego okienka. W pomieszczeniu jest sporo krzeseł dla oczekujących,  telewizorki, na których można było obejrzeć film dokumentalny o przyrodzie Ameryki (a la Krystyna Czubówna). Na ścianach obrazy amerykańskiej przyrody w złotych ramach, no i oczywiści jest też flaga! Byłam tam chwilę, ale zdążyłam poczuć amerykańskiego ducha;)
W okienkach obsługiwało kilku konsulów. Podczas oczekiwania (ok.30min) obczaiłam kto rozmawia po polsku, a kto raczej po angielsku. Oczywiście trafiłam do takiego opalonego murzyna, który po polsku nawet słowa do mnie nie zamienił (niektórzy z nich gadają takim śmiesznym, łamanym polskim), ten się nie wysilił. Pytał się: Czy mam rodzinę w Stanach? Czy byłam już au pair? Czy byłam za granicą?  A czy poza Europą? W jakim wieku dzieci będę miała? Co zamierzam robić po powrocie? Z jakiej firmy jadę?
No i w sumie bez problemów mi przyznali wizę, przyjdzie do mnie kurierem w ciągu 5 dni, jakoś. Po rozmowie z konsulem pogadałam z taką dziewczyną, która pracuje tam w ambasadzie. Pytała się czy długo zajęło mi szukanie rodziny, ile będę miała dzieci i w jakim wieku, bo ona też chce jechać jako au pair, z tą firmą, co ja. Ma już złożoną aplikację, ale coś nie mogą jej znaleźć odpowiedniej rodziny. Powiedziała mi, że kiedyś ten murzyn konsul na rozmowie o wizę kazał jakiejś dziewczynie opisać jak się przewija dziecko...Grubo!;) Ja takich przygód nie miałam;P

No nic, nie pozostaje mi nic innego jak: kupowanie walizki, prezentów dla rodziny, wykupić dodatkowe ubezpieczenie, wymienić złotówki na dolarówki, w 3tygodnie nauczyć się amerykańskiego;P itp itd.
Pozdróweczki!!;)))

(Ci co trzymali kciuki za moją wizę, od jakichś 7 godzin mogą już ich nie trzymać!;)